Nie, wcale jej nie chcę. Proszę mnie źle nie zrozumieć.
Jednak muszę przyznać, że o wiele bardziej zmartwiłem się dzisiaj - kiedy dowiedziałem się o zawale serca Michaela Badnarika - niż zmartwiłem się wtedy, kiedy któryś z Kaczyńskich (proszę wybaczyć, nie pamiętam który...) trafił na moment do szpitala.
Większości wyborców PO-PiS-SLD muszę oczywiście przedstawić bliżej postać Badnarika. Jest to libertariański polityk ze Stanów Zjednoczonych i specjalista od amerykańskiej konstytucji. Człowiek, który otwarcie opowiada się za zniesieniem podatku dochodowego, za depenalizacją narkotyków - a także uważa, że prawo jazdy nie powinno być przymusem dla osób chcących prowadzić samochód. Co więcej, sprzeciwia się on idei NWO, z kolei w ostatnich wyborach prezydenckich poparł wolnościowego kandydata Rona Paula.
Jak więc ja, osoba o poglądach liberalnych (w klasycznym tego słowa znaczeniu - czyli anty-neo-liberalnych i anty-neo-konserwatywnych), mógłbym bardziej się martwić o zdrowie socjalisty Lecha Kaczyńskiego - nawet jeśli jest on "moim" prezydentem?
Michael Badnarik jest teraz nieprzytomny i bliski śmierci. Osobom wierzącym i chcącym żyć w wolnym świecie radziłbym modlić się, aby jeszcze przez co najmniej kilka lat mógł on razem z nami walczyć z zamordystami tworzącymi na naszych oczach swój upragniony Nowy Porządek Świata (z panem Kaczyńskim też...).
Komentarze